poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział II: Tajemnica skrywana przez lata.

Rozdział 2
                                   Tajemnica skrywana przez lata

Alicja nie mogła się powstrzymać i wybuchneła śmiechem. Pierwsze skojarzenie, jakie jej się nasuwało po usłyszeniu słowa „wróżka” to bajkowy Dzwoneczek latający nad łąką w sukience z liścia, sypiąc wszędzie „magiczny pył”.
Damian patrzył na nią ze sceptyzmem.
-Nie wierzysz?- zapytał, a gdy reakcją był tylko jeszcze głośniejszy śmiech dziewczyny, oznajmił – Dobrze, w takim razie nie pozostaje mi nic innego tak zabrać cię na dwór. Królowa zdecyduje, co z tobą zrobić.
-To wy macie jeszcze jakąś królową? -Alicja zgięła się w pół ze śmiechu.
-Nie jakąś tylko najjaśniejszą królową Inys, najsławniejszą i najdobrotliwszą , od czasu królowej Samanty VII. – chłopak wyglądał na oburzonego ich niewiedzą.
-Czekaj, a co ze mną?! –zapytał Igor.- Nic nie wiem o zmiennocośtam..
-Zmiennokształtnych… -poprawił mechanicznie Damian.
-…właśnie. I jak mam sobie niby poradzić, skoro jak twierdzisz, nie jestem człowiekiem?
-A to ciekawe… Nigdy nie widziałem tak głębokiej przyjaźni między wróż..
-Nie jestem wróżką! –krzyknęła Alicja, tak głośno, że kilka osób się odwróciło.
 -…między wróżką i zmiennokształtnym… -chłopak wyglądał na naprawdę zaintrygowanego.- Myślę, że ciebie też wezmę na dwór. Królowa powinna zobaczyć to dziwne zjawisko.
Alicja była wściekła. Najpierw jakiś facet, który był potworem zaatakował ją w autobusie. Później musiała ratować aroganckiego chłopaka, który na dodatek ma problemy z głową i twierdzi, że ona i jej przyjaciel nie są ludźmi tylko wróżką i czymś, na co mówi „zmiennokształtnym”, takim tonem jakby to była najgorsza obelga, jaką zdołał wymyślić. Na dodatek pewnie w domu ojciec już dostał telefon ze szkoły informujący go, że jego córka nie pojawiła się na zajęciach. Zapewne czekało ją lanie. A miała nadzieję, że te siniaki chociaż trochę przybledną zanim pojawią się kolejne… Miała tego dnia serdecznie dosyć.
-I niby jak, twoim zdaniem zamierzasz nas przenieś do tego swojego „dworu”? –zapytała buntowniczo, zaplatając ręce na piersi.
-Nie mojego dworu, tylko dworu królowej Inys.- poprawił ją ze złością Damian. –A jak? Patrz! Nylp łyr phix!
Uniósł ręce. Dłonie rozjarzyły się nieco, niebieskawym światłem. Alicja spojrzała zszokowana na Igora, oczekując od niego jakiejś reakcji, ale on najwyraźniej tego nie widział.
-Na zdrowie. –opowiedział mechanicznie Igor.
-To nie było kichnięcie kretynie. –„wróżek” czy czym chłopak tam był, był wyraźnie zezłoszczony. –Zobacz.
I faktycznie. Na trawniku przed nimi zaczęło się tworzyć coś, co z początku przypominało Alicji zamarzniętą w czasie falę. Z czasem w „wodzie” zaczęło tworzyć się coś na kształt drzwi. Najpierw pojawiła się futryna, zrobiona z sosnowego drzewa, następnie drzwi a na końcu pozłacany zamek i złote wykończenia. Damian przekręcił złotawą gałkę, która błyszczała słońcu, i otworzył drzwi. Za nimi Alicja widziała fragment ulicy, kilkoro ludzi, ale innych niż ci, których spotykała w swoim mieście. Ubrani w srebrzyste płaszcze, z wyhaftowanym, złotym „T” na plecach, krzątali się tu i tam.
-Zapraszam do Podziemnego Świata. Zapraszam do waszego domu…
Igor podszedł do Alicji i wziął ją za rękę. W innych okolicznościach na pewno by ją to zawstydziło, pewnie by odtrąciła jego dłoń, ale wtedy dobrze było czuć, też on jest obok niej, że to nie sen. Że nie zwariowała, że on też to widzi. A nawet jeśli zwariowała to dobrze było wiedzieć, że wpadli w to razem.
Ścisnęła jego rękę i pierwsza przekroczyła próg magicznych drzwi. Wrażenie było takie, jakby weszła pod wodospad letniej wody, nie parzącej, ale też nie za zimnej. Zrobiła jeszcze jeden krok i wypadła na ulicę, którą wcześniej widziała. Za nią, potykając się wpadł Igor a za nimi, dostojnym krokiem wszedł Damian.
W chwili, gdy wydostali się na w to miejsce, podszedł do nich człowiek z czarnymi włosami i srebrzystymi oczami, prześwietlającymi człowieka na wylot. Dziewczyna poczuła, że już go nie lubi.
-Inygurielrze!- zwrócił się do Damiana karcącym tonem. –Przyprowadziłeś do nas kolejnego stwora? Nie pamiętasz, że po ostatnim królowa surowo zabroniła sprowadzania istot jego pokroju?
Ostatnie dwa słowa wręcz wysyczał.
-Ależ doskonale to pamiętam, Hykielrze. –chłopak zwrócił się do niego uprzejmym tonem, ale w jego głosie było słychać dawne urazy. –Dziewczyna jest wróżką. Nigdy nie spotkałem kogoś o tak silnej aurze. Chłopak to jeden ze zmiennokształtnych, masz rację, ale z dziewczyną łączy go głęboka emocjonalna więź. Więcej powiem tylko królowej.
-Pani Inys nie ma czasu na rozwiązywanie dziwnych problemów zwykłych nastoletnich wróżek i nie sądzę…
-Ona nie jest zwykła! –wysyczał Damian, patrząc mężczyźnie głęboko w oczy. –Zwykłych wróżek nie szuka demon Izydyn.
Hykiel cofnął się i wykonał znak rękoma, coś na kształt przeżegnania się, ale w tym ruchu kryło się coś głębszego, bardziej mrocznego.
-Niech Wielki Trev ma nas w opiece. Prowadź ich czym prędzej do królowej Inygurielrze! Jest w Sali Posiedzeniowej Trevoru. Zaprowadzę was.
Poprowadził ich ciemnymi, szerokimi korytarzami, oświetlanymi jedynie przez pochodnie wiszące na kamiennych ścianach. Mijali kolejnych ludzi, ubranych w srebro, złoto lub czerń, z tą samą literą „T” wyhaftowaną na plecach.
-Kolor szaty zależy do stopnia wtajemniczenia magicznego. – szepnął jej do ucha Damian. –Złoto noszą najwyżsi wróżkowie, którzy mocą mogą się równać niemal z magami. Czarny to kolor nowicjuszy.
-Więc dlaczego nie nosisz szat? –zapytała.
-Bo byłem w świecie śmiertelników. Nie mogę tak po prostu wyjść sobie w świetle dnia w czarnej pelerynie. To mogłoby nas zdradzić. Nie masz pojęcia, co śmiertelnicy robią, gdy dowiadują się o Podziemnym Świecie. I, uwierz mi, nie chcesz wiedzieć.
Zapatrzył się w dal.
-Hykielrze, dlaczego Sąd znowu obraduje?
Alicja zmarszczyła czoło. Dobrze wiedziała, że jeśli gdzieś jakikolwiek sąd obraduje, to sytuacja nie wygląda ciekawie.
-Chodzi o jedną sprawę. Wy, początkujący nie powinniście nawet o niej słyszeć.
-Nie jestem początkującym! – zdenerwował się Damian. – Jestem jednym z waszych najlepszych trevorów, niedługo awansuję na srebrną szatę i…
-I nadal nie masz prawa mieszać się w sprawy królowej Inys.- uciął Hykiel. – I dam ci radę. Nie próbuj się do niej mieszać. To ci nie wyjdzie na zdrowie. No i oto jesteśmy.
Drzwi, przed którymi stanęli wyglądały, jakby nie zbudowała ich ludzka ręka. Wyciosane w kamieniu wyglądały na ciężkie i lekkie zarazem. Srebrzysta klamka iskrzyła w półmroku.
-Nylp glyn phix- mruknął wróżek, kierując wewnętrzną stronę dłoni na drzwi. Te otwarły się z cichym skrzypieniem.
-Zapraszam – rzucił krótko wróżek.
Weszli do auli, podobnej nieco do sali wykładowych na uniwersytetach. Środek tworzyło małe koło, wykładane płytkami a wokół niego, coraz wyżej i wyżej pięły się ławki zajęte do granic możliwości przez ludzi tak dziwnych, że nawet Damian, można by myśleć, przyzwyczajony do zjawisko nieco.. paranormalnych, wytrzeszczył oczy.
Alicja zmrużyła oczy. Po spacerze ciemnymi korytarzami Podziemnego Dworu, raziło ją jasne światło, przenikające przez szklany dach w kształcie kopuły. Dziewczyna była ciekawa, jakim sposobem światło dnia tak wyraźnie przenikało do miejsca znajdującego się pod ziemią.
-Są coraz silniejsi, jeśli ich nie powstrzymamy to.. –osoba, która przemawiają, stoją w środku przerwała nagle, widząc ich nadejście. –Hykielrze, czemuż to przyprowadzasz nowicjuszy na zebranie Trevoru? Czyż nie powinni się teraz szkolić?
Była to kobieta, niewysoka, może o głowę przewyższająca Alicję, ale czuło się, że wzrostu dodaje jej ranga, jaką zajmowała. Sposób poruszania się, jej akcent, nieco wschodni… To wszystko składało się na to, że Alicja zaraz domyśliła się z kim ma do czynienia. Z Królową Inys.
Dama podeszła do nich, ciągnąc za sobą złotą suknię, błyszczącą w świetle.
-Pani – Hykiel złożył pokłon – Inyguriel sprowadził tę wróżkę i zmiennokształtnego, który czeka na zewnątrz. Twierdzi, że łączy ich jakaś bardzo ścisła więź i spotkał ich podczas ataku demona Izydyna.
Królowa przyjrzała się Alicji badawczo.
-Zaprowadź ich do mojej komnaty, Bernardzie –mężczyzna wzdrygnął się na dźwięk swojego prawdziwego imienia. –Niedługo kończymy i będę mogła zając się tą.. hm… interesującą znajomością.
Hykiel odwrócił się i wyszedł, prowadząc za sobą Alicję i Damiana. Na zewnątrz czekał na nich Igor.
-I czego się dowiedziałaś?
-Niczego.
-Nie było jej? –zdziwił się Igor.
-Była tylko..
-Tylko co?
-Tylko Jaśnie Pani nie miała czasu, tak jak mówiłem. –wtrącił się Hykiel.- Ale mimo to zajmie się tą małą sprawą.
Damian prychnął.
-Zamknij się Bernardzie. –uciął Damian. - Wszyscy wiedzą, że przyjaźń pomiędzy wróżką a zmiennokształtnym zdarza się rzadko, żeby nie powiedzieć nigdy. Czy nie zabijamy ich od wieków? Czy dziewczyna nie powinna go nienawidzić? Nie widzisz, że to zjawisko jest bardziej nadnaturalne niż wszystko, co się tu dzieje? I powiedz nam, z łaski swojej , kto rośnie w siłę tak bardzo, że trevorzy się go obawiają?
-Nie mogę powiedzieć wam nic.- odparł wyniośle mężczyzna. –Nie upoważniono mnie do udzielania tego typu informacji.. Jeśli chcesz to sam zapytaj Królowej …
-O co ma mnie zapytać ten uroczy wróżek, Bernardzie? –zapytała Pani Inys, wynurzając się zza drzwi. – I czy nie poleciłam ci, żebyś zaprowadził ich do mojej komnaty?
-Tak, ale pani…
-Dość.- ucięła rozmowę dama. –Sama się nimi zajmę. Możesz odejść.
Nie krzyczała, ale ton głosu miała tak karcący, że nawet ktoś tak wyniosły jak Bernard, opuścił głowę i odszedł.
-A więc, wy jesteście tym dziwnym zjawiskiem?- zapytała, przyglądając się Igorowi i Alicji. –Och, przepraszam. Zapomniałam, że nadal mam na sobie strój z Rady. Ma onieśmielać i sądząc po waszych minach doskonale wykonuje swoje zadanie.
Uśmiechnęła się i pstryknęła palcami. Dół sukni zamienił się w jasne rurki a góra w dopasowaną, złotą bluzkę z nadrukami. Z włosów znikła korona, zamieniając się w lśniącą diamentami opaskę.
-Chodźcie do mojego pokoju. Tam nasza rozmowa pozostanie tajna. Bo wiecie, tutaj, w Podziemnym Dworze, każdy kamień ma uszy…
Ruszyła przed siebie. Alicja starała się zapamiętać drogę, na wypadek przymusowej ucieczki, ale zgubiła się po dziesiątym skręcie w lewo, który natychmiast zamieniał się w skręt w prawo.
Stanęli przed drzwiami podobnymi do tych, za którymi obradowała Rada, tylko nieco mniejszymi i całymi ze złota.
-Zapraszam.- rzekła Pani, otwierając drzwi.
Pomieszczenie, do którego weszli, wyglądało jak przeniesione żywcem z książki z bajkami. Ściany wyłożone były mieszającymi się kolorowymi płytkami, tak żywymi, że Alicję rozbolały oczy od samego patrzenia. Tam gdzie nie było płytek, na ścianę położono białą farbę, lśniącą w świetle złotymi odcieniami. Centralną ścianę zajmowało łoże z baldachimem, tak ogromne, że mogłoby pomieścić dziesięć osób i wszystkim byłoby wygodnie. Całą przeciwległa ścianę, oprócz drzwi, zajmowały półki z książkami. Niektóre w skórzanych oprawach, inne tak zniszczone, że wyglądały jak śmieci. Alicja od razu je pokochała. Przy oknie, na zachodniej ścianie stało biurko, zawalone papierami, i, co dziwne, laptopem. Dziewczyna pomyślała, że tak musiał wyglądać pokój bajkowej Śpiącej Królewny.
- Macie tu Internet? –zapytała królową, wskazując na komputer.
-Och, moja droga. To naturalne. Czy gdybyś wymyśliła rower, nie miałabyś go w domu?
-To wy wymyśliliście Internet? –spytała Alicja tak zdziwionym tonem, że stojący za nią Damian, wybuchnął śmiechem.
- Jeden z naszych najlepszych złotych trevorów, ale to teraz nie ważne. Bardziej interesujesz mnie ty, moje dziecko i twój zmiennokształtny.
- On nie jest mój. –poprawiła ją dziewczyna, rumieniąc się. –Ma swoją wolę.
- Och, oczywiście. Czasami o tym zapominam. Więc jak się nazywacie?
Alicja nie usłyszała w tonie Inys jakiejkolwiek skruchy, mimo to odpowiedziała:
- On nazywa się Igor Panosz a ja jestem Alicja Hamera.
-Hamera? –spytała królowa. Minę miała zdziwioną. –Jak nazywała się twoja mama? Gdzie ona jest?
Dziewczyna była zaskoczona zachowaniem damy. Dotąd nikt w Podziemnym Dworze nie pytał się o jej rodziców. Nie miała zresztą ochoty o tym opowiadać.
-Moja mama zginęła w wypadku. Miała na imię Sandra.
- Salanta… -wyszeptała królowa. Sprawiała wrażenie, jakby mówiła do siebie. – Dobry Trevie, więc to prawda… Ona naprawdę miała córkę. Moje dziecko. Twoja mama nie zginęła. Ona została zamordowana.




5 komentarzy:

  1. "Ona została zamordowana".
    I... właśnie to jest zdanie, za które powinno się wieszać, na suchej gałęzi. W szczególności, jeśli kończy się na nich rozdział.
    Wieszać.
    Na.
    Suchej.
    Gałęzi.
    I co jak mam tak generalnie teraz zrobić? Czekać na nowy rozdział kolejne dwa miesiące? O nie. Nie, nie, nie. Wigilia się zbliża, Boże Narodzenie, masz uczynić prezent na gwiazdkę i napisać kolejny, trzeci rozdział.
    I koniec.
    Bo inaczej powieszę.
    Na.
    Suchej gałęzi.

    Pozdrawiam,
    Neko Rina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam.. Przeżyjesz :D
      Nie powiesisz mnie, bo nie miałabyś z kim ćpać wanilii i żreć budyniu, słońce ;*

      Usuń
    2. Powieszę. Uwierz, że powieszę, słońce ;*

      Usuń
  2. Dzień dobry! ^^
    Nominowałam Cię (jakkolwiek to nie brzmi xd) do Liebster Award. Mam nadzieję, że przyłączysz się do zabawy <3 Informacje możesz znaleźć tu: http://marakuja-sempai.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
    (Pytani załączam w komentarzu, ponieważ mam włącząną blokade kopiowania na blogu ^^”)
    1. Co Cię uszczęśliwia?
    2. Wyjeżdżasz na bezludną wyspę. Możesz zabrać 5 rzeczy. Co to jest?
    3. Masz rodzeństwo?
    4. Jakie masz plany na przyszłość?
    5. Wygrywasz główną nagrodę na loterii. Powiedzmy 10 milionów. Na co przeznaczasz hajs?
    6. Jakie jest Twoje ulubione słowo?
    7. Czy nadużywasz hashtagów?
    8. W ilu językach mówisz?
    9. Jaki jest Twój ukochany twór kultury (książka, serial, film, etc. – jak to woli)?
    10. Ogórek czy nutella?
    11. Co oznacza Twoje imię?

    OdpowiedzUsuń